Otworzyłem powoli oczy. Byłem cholernie zmęczony. Usłyszałem stłumioną muzykę lecącą z głośników ustawionych na dole. Podniosłem się na łokciach, a słońce wpadające do pokoju oślepiło moją twarz. Wolno zsunąłem się z łóżka i delikatnie przekręciłem gałkę w drzwiach. Przez długi korytarz przeszło parę dziewczyn w samej bieliźnie tańczących do piosenek z lat 90. Zszedłem po schodach przecierając twarz rękawem bluzy.
- Nate! Wstałeś! - usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się i ujrzałem Jessickę trzymającą w rękach mój ulubiony niebieski kubek z kawą w środku. Wziąłem od niej naczynie i upiłem łyk napoju. Powiedziałem szczere 'dziękuję' i odwróciłem się na pięcie wciąż oszałamiająco zmęczony. Rozejrzałem się po salonie. Było w nim wszystko, a zarazem nic. Kanapy nie było, podobnie ze stolikiem na kawę. Zamiast nich wszędzie walały się puste butelki po różnych napojach, rozszarpane kawałki kolorowego konfetti, kórze pióra i wiele innych. Właśnie mnie zamurowało. Przełykana kawa wylądowała na ziemi. Kolana się pode mną ugięły. Na chwile zamgliło mi się przed oczami.
- Wszystko w porządku? - podbiegła do mnie zaniepokojona Jessica szukając jakichkolwiek emocji na mojej twarzy.
Marszcząc czoło, starając sobie przypomnieć co się działo wczoraj zostawiłem dziewczynę bez odpowiedzi i wyszedłem na taras. Było chłodno, więc zapiąłem bluzę pod szyję. Nagle poczułem ciepłe ręce oplatające moją talię. Jessica.
- Chyba musimy zacząć sprzątać. - odparłem odwracając się przodem do dziewczyny. Jess uśmiechnęła sie delikatnie i złożyła na moich ustach pocałunek.
- Nate, jeste...
Otworzyłem szeroko oczy i odskoczyłem od dziewczyny jak oparzony.
- Hej mamo, hej tato... - wypaliłem przez zaciśnięte zęby, wchodząc spowrotem do domu.
Jakby machnięciem różczką wszystko ucichło. Muzyka zniknęła, tupoty tańczących dziewczyn piętro wyżej również. Po schodach powoli zeszło parę znanych mi twarzy i po cichu wyszły z domu.
- Co chcesz nam przez to powiedzieć? - spytał retorycznie Richard, mój ojciec. Wszyscy opuścili już dom, oprócz Jessicki, która starała się jak najbardziej pomóc w sprzątaniu. Molly, moja matka, jednak zaprotestowała jej działaniu i grzecznie wyprosiła z domu.
- Będziesz odpracowywał szkody wykonując prace społeczne. Sam zbierzesz pieniądze na nową kanapę, która leży podarta w ogrodzie. Może to nauczy cię odpowiedzialności za swoje czyny. - powiedział Richard, patrząc na mnie z pogardą.
Rozdział trochę krótki, wiem, ale to rozdział 1 i nie do końca wiedziałam jak go zacząć... W każdym razie jest i wydaje mi się, że jest przyzwoity! Mam nadzieję, że się wam spodoba i nie będzie aż tak źle.